środa, 17 kwietnia 2013

Domek.

Witajcie, po pierwsze przepraszam że nie pisałem od 11 kwietnia, ale jak mam być szczerzy nie potrafiłem znaleźć na to czasu. Kiedy już zaczynałem pisać to coś mi wypadało. Ale dzisiaj postaram się nadrobić te kilka dni. 

12.04.13

Z samego rana rutynowo Pani pielęgniarka pobrała krew na morfologię, wiem bo zawszę się przy tym budzę i oczywiście już potem nie mogę zasnąć. Do godziny 8:00 nie działo się praktycznie nic dziwnego, nie opisując oczywiście kilku litrów kroplówki która przez noc przeze mnie przeszła a rano została w toalecie. Z drugiej jednak strony wiem że im więcej "zostawię" w toalecie tym bliżej jestem domu :D
Bo najważniejsze po Cyklofosfamidzie to się wypłukać, bo jednak nerek szkoda. Nie chcę tego przeżyć ale wiem na swój rozum że sikanie krwią do przyjemnych nie należy. Po 8:00 przychodzi czas na to co dla człowieka na sterydach ( Encortonie) jest najważniejsze czyli śniadanie. Dlaczego najważniejsze: nie wiem czy tylko na mnie to tak działa ale zapewne nie, po sterydach strasznie się chce jeść. Z jednej strony dobrze bo wiadomo że jak człowiek je to się regeneruje, z drugiej nieraz jest to taki głód że można zjeść obiad i być dalej głodnym mimo że zjadło się na prawdę dużo. Po śniadaniu oczywiście leki, po lekach nie pozostaje nic tylko czekać aż przyjdzie jakiś lekarz znający wyniki badań i dowiemy się czy jest szansa na wyjście do domu. U mnie wyniki krwi wyszły bardzo dobrze więc nie było przeciwwskazań żeby mnie wypuścić. Heheheh ale to by było za proste- godzina 9:00 rano a ten już do domu? Wypis cokolwiek by się działo dostaje się dopiero pomiędzy 13:30 a nawet 17:00. Dla mnie to i tak nie miało większego znaczenia bo do 16:00 i tak szła mi izotoniczna kroplówka która ma podobne działanie jak Powerade- uzupełnia braki elektrolitów we krwi. Jony i elektrolity niezależnie od nas wypłukują się razem ze sterydami i dużymi ilościami kroplówki. Jednak kiedy kroplówka już zeszła na mojej drodze do domu był tylko opatrunek którego zmiana trwa kilka minut, oraz przepłukanie dużą Heparyną wejścia centralnego.
Następne dwie godzinki to droga do domu, całe szczęście że zrobiło się ładnie na polu bo jazda się tak strasznie nie dłużyła. A co po przyjeździe do domu? Jak mam być szczery to: NIC. Po prostu siąść i siedzieć przy stole i ciszyć się że się do domu przyjechało. Nawet po tych 3 dniach w szpitalu człowiekowi weselej jak wróci do domu. Nie wspominając już o powrotach do domu po kilku miesiącach w szpitalu. Następnie szybki wymyk do sklepu który oczywiście był zamknięty- jak na złość. Potem obowiązkowe rozpakowanie łachmanów, "kilka krótkich" chwil przed komputerem i tak o pierwszej w nocy położyłem się szczęśliwy spać we własnym łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz